http://www.owp.org.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=722&Itemid=1 Zbrodniczy charakter systemu biurokratyczno-fiskalnego w Polsce nie polega na tym, że "nie ma pracy”. To dopiero początek dramatu. Prawdziwie dewastujące są dla indywiduum i dla społeczeństwa pozaekonomiczne konsekwencje chronicznego i strukturalnego bezrobocia. Niedostępność pracy opodatkowanej niczym dobro luksusowe nie pozwala na wykonywanie podstawowych obowiązków wobec rodziny które wynikają z prawa naturalnego. A więc z samej istoty człowieczeństwa! Według danych GUS około 180 tys. ludzi (8,4 procenta populacji) wyjechało z Podkarpacia w ciągu ostatnich lat. Tysiące "eurosierot”, pokolenie bez ojców, rozpad rodziny, rozkład tkanki społecznej - oto zatruty owoc masowej emigracji za chlebem. Notujemy upływ krwi porównywalny jedynie z działaniami wojennymi. Bo też i obecna sytuacja społeczna to skutek wojny ekonomicznej jaką tytularny suweren toczy ze strukturami wyalienowanego państwa. Ci z dorosłych którzy zostają, muszą zmierzyć się z nie lada wyzwaniem. To nie tylko luksus posiadania dzieci. To jeszcze opieka nad starzejącym się pokoleniem wyżu powojennego która jest tym cięższa im mniej pracy, im droższe leki, im słabsza siła nabywcza złotówki, im skromniejszy dochód do dyspozycji. Najniższy w kraju poziom przedsiębiorczości idzie w parze z ogromnym uzależnieniem od pomocy społecznej. Odsetek zagrożonych ubóstwem sięga na Podkarpaciu 30,5 procenta. Społeczeństwo takie nabiera cech folwarcznych, cech niewolniczych, bo środki utrzymania uzależnione są nie od własnej pracy i przedsiębiorczości, ale od tego czy się ”kogoś zna”. Praca bowiem to dobro luksusowe. W Specjalnej Strefie Ekonomicznej w Mielcu najnikczemniejszy wyzysk cofa nas do zamierzchłych czasów, gdy harówka w nocy z soboty na niedzielę była normą. Stosunki społeczno-gospodarcze skażone rodzimym fiskalizmem w imię wszechwładnych korporacji (np. podkarpacka Dolina Lotnicza jest de facto własnością amerykańskiej United Technologies) sprawiają, że egzystencja tutaj to nieustanny survival w stresie jaki pamiętają jedynie nasi dziadkowie, którym podczas okupacji niemieckiej przyszło ponosić odpowiedzialność za swoje dzieci i rodziców. Autorzy projektu Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2014-2020 zmuszeni byli wspomnieć o zatrważającym stanie zdrowia regionalnej społeczności: "Mimo poprawy subiektywnej oceny stanu zdrowia, pod koniec 2009 r., u prawie co drugiego mieszkańca Podkarpacia (45%) wystąpiły długotrwałe problemy zdrowotne lub choroby przewlekłe, trwające co najmniej 6 miesięcy. Rośnie rokrocznie liczba pacjentów z zaburzeniami i chorobami psychicznymi, w tym związanych z uzależnieniami. W roku 2011 zanotowano 18 559 nowych zachorowań, a wskaźnik zachorowań na 100 tys. mieszkańców wzrósł w porównaniu z 2009 r. o 10%.” Tak wygląda sytuacja społeczności województwa podkarpackiego po kilkunastu latach wdrażania takich czy innych programów pomocowych oraz funduszy strukturalnych Unii Europejskiej z osławionym Programem Rozwój Polski Wschodniej na czele. Przed ostatnią – jak się wydaje - tego rodzaju perspektywą finansową, należy uznać tę kondycję za stan katastrofy. Marek Bednarz
|